piątek, 23 listopada 2012

Dutkiewicz ma wizję Wrocławia. Szkoda, że złą

Twierdzenie, że Rafał Dutkiewicz nie ma wizji Wrocławia jest nieprawdziwe. Można się z nią nie zgadzać, można twierdzić, że jest ona fatalnie realizowana – podpisuję się pod oboma tezami – ale z całą pewnością nasz włodarz ma wizję miasta: podziwianego, bogatego, które pozwoli mu przeskoczyć do polityki krajowej.

Oczywiście w tekście Przemysława Filara , z którym polemizuję, nie ma wprost zarzutu o brak wizji. Jest, że nie wykorzystaliśmy otwarcia AOW, bo miasto nie miało planu jak to zrobić.
Tyle, że to też nie jest prawda – podobnie jak to, że nie ma dyskusji o mieście. One są – tylko ich wyniki przekładają się na konkrety dopiero, gdy zgadzają się pomysłem Rafała Dutkiewicza.

Jaki on ma pomysł na miasto? No przywołajmy słynne trzy centra – Rynek, stadion, Hala Stulecia. I z masy wniosków, że nie będzie już korków – bo każdy sobie pojedzie do najbliższego mu centrum.
Jest wizja? Jakaś tam jest. Niezrealizowana, bo stadion to klapa, a w Hali za mało się dzieje, ale wizja jest. Lepsza byłaby – przedszkole i szkoła dla każdego na każdym osiedlu – i już nie trzeba by wozić dzieci do placówek na drugą stronę miasta, ale cóż. Tego nasz prezydent nie wymyślił.

Inna z wizji Rafała Dutkiewicza – zrobić z Wrocławia miasto klasy kreatywnej, czyli przeszczepić trzy T Floridy (talent, tolerancja, technologia), do której nasz włodarz ponoć dodał tożsamość, choć już wcześniej zrobił to Manuel Castells.

Oczywiście, samo myślenie o tym przeczepianiu jest błędem, bo idea nie jest możliwa do przeniesienia do Polski, bo klasa kreatywna z San Francisco ma mieszkania po 500 mkw., służbę i lata helikopterami, a utrzymuje się z patentów. W Polsce takiej klasy nie ma, bo hipster czy artysta z Nadodrza (być może to jest to samo, ale nie zawsze) nie jest klasą kreatywną.
Trzeba mieć to coś, co ma Barcelona. Być celem podróży nawet, jeśli się jest brzydszym od Paryża, bo ma się to coś.
Ale może jeszcze bardziej trzeba, jak słusznie prawi Krzysztof Nawratek, żeby klasa kreatywna zadziałała, to trzeba ją w mieście zatrzymać. Tyle że u nas hipster na rowerze nie pojeździ, bo niebezpiecznie, w galeriach sztuki się nie posnuje, bo biednie – a inżynier kreatywny wyjedzie tam, gdzie się lepiej zarabia. Do Warszawy. I Przemek Filar o tym wspominał. Tyle że nie napisał. Wizja jest – błędna, bo błędna, ale jest.

Wreszcie to, co mnie boli najbardziej. Hasło Dutkiewicza sprzed sześciu lat: podniesienie jakości życia. Jak to rozumiał? Akwapark, fontanna, Dodzia w Rynku, Śląsk na nowym stadionie oraz ułatwienie dojazdu do centrum ludziom z Kozanowa i Gaju kosztem mieszkańców Psiego Pola, Nowego Dworu, Gądowa i Bartoszowic. Tylko, czy tak naprawdę to podnosi jakość życia? Nie lepiej r e a l n i e poprawić bezpieczeństwo, skrócić czas dojazdu do pracy, zmniejszyć obciążenia finansowe itd.? My wiemy, że lepiej – ale w wizji Rafała Dutkiewicza widać się to nie mieści.

Największy błąd Przemka Filara zostawiłem sobie na koniec. Nie można czynić zarzutu obecnym władzom, że mieszkańcy wyprowadzają się do Wysokiej, Smolca czy Ramiszowa. Nie można – bo skoro robią to same władze, to na tym polega ich wizja. Wizja Wielkiego Wrocławia z wielkimi suburbiami. Oczywiście, że jest to wizja dla miasta szkodliwa. Ale nie oznacza to, że jej nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz