poniedziałek, 24 września 2012

Kto zamordował ulice handlowe, a raczej kto się o to głupio pyta

Kiedy czytam o tym, że kolejny inwestor – tym razem ten od nowego Pekasu – chce budować kolejną galerię handlową zastanawiam się na tym, czy wie co mówi. Bo o tym, że przez ostatnią dekadę Wrocław całkowicie rozwalił handel już wspominać mi się nie chce.

Trzy sprawy prawie jednocześnie:
1. W radiu słucham lamentów, jak to Piłsudskiego umarła i trzeba ją wskrzesić.
2. Hala Grafit świeci pustkami, podobnie jak Dworzec Główny, a tłumów nie ma i w Sky Tower i w Arkadach.
3. Nowy inwestor PKS-u, ten co to autobusy planuje pod ziemię, „chce zmian w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, tak by móc postawić galerię handlową.
Jak to się łączy? Wprost. We Wrocławiu na jednego mieszkańca przypada więcej powierzchni w galeriach handlowych niż w jakimkolwiek innym mieście Polski. Do tego nie zarabiamy wcale najwięcej – wręcz przeciwnie, śmiesznie mało. Z tych powodów banki nie chciały dać kredytów na Galerię Śląska Wrocław, zwaną także Dziurą Solorza. Bo nie byłoby tam najemców – klient może by się pojawił, ale nie było chętnych do wynajmowania lokali handlowych.

Prawda jest brutalna – władze Wrocławia rozwaliły handel dokumentnie. I to w stopniu, którego nie da się już odwrócić. Nikt nie będzie robił zakupów na Piłsudskiego. Nie ma szans na reaktywację tej ulicy. Nie znikną lumpeksy ze Świdnickiej. Jedyną ulicą, która się ostanie będzie Oławska – bo łączy administracyjno-knajpiany Rynek z Galerią Dominikańską. I tyle.

Jedyne co może jeszcze walczyć z galeriami to dyskonty. I one akurat są w ofensywie. Rosną jak grzyby po deszczu. I będzie ich jeszcze więcej, bo tylko sieciówki mogą przetrwać po wyniszczeniu całego handlu poza galeriami. I lumpeksy zajmujące kolejne „prestiżowe” lokalizacje typu Świdnicka czy pl. Legionów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz