niedziela, 30 września 2012

Kto kupuje hasło: „wyrzucimy Mennicę” pelikanem jest i tyle

Co trzeci stacjonarny biletomat nie robi – wykryli koledzy dziennikarze i ruszyli w bój o naprawienie ich. Sprawa słuszna, ale rozwiązania: „zrezygnujemy z możliwości płacenia monetami” albo „nie przedłużymy współpracy z Mennicą” to najgłupsze pomysły na rozwiązanie problemu, jakie kiedykolwiek słyszałem.

Choroba wygląda tak: wg testu kolegów z Gazety Wrocławskiej w ubiegłą środę nie działał co trzeci z tzw. stacjonarnych biletomatów UrbanCard. Czyli jedynych, w których da się płacić gotówką. I z naprawianiem jest kłopot.

Mennica Polska, operator UrbanCard, twierdzi, że biletomaty są nieczynne przez drobnych złodziejaszków, którzy je niszczą. Więc rozwiązaniem jest (zdaniem Mennicy) albo wyłapać wszystkich złodziei, albo zrezygnować z płatności gotówką w ogóle. A ponieważ wyłapać wszystkich złodziei się nie da – rozwiązanie dla Mennicy jest jedno. Utrudnienie życia ludziom.

Na szczęście jest też obecny urząd miasta, który ustami rzecznika swego uderza pięścią w stół mówiąc: „Zwrócimy się do Mennicy Polskiej, żeby usprawniła system nadzoru nad urządzeniami. A także ich serwisowania, tak by było ono szybsze. Jeśli współpraca nie będzie przebiegała pomyślnie, to możliwe że nie zostanie przedłużona.”

Czytając o tych rozwiązaniach łapię się za głowę. Że ktoś to może kupić, takie banialuki.
Mennica Polska zgarnia 8 proc. od każdego sprzedanego biletu na autobus i tramwaj. Przynajmniej do pewnego poziomu - gdyby budżet miasta zarobił 144 mln (rocznie) – to do kwoty 140 mln Mennica dostaje 8 proc. z każdego biletu, ale od pozostałych 4 mln już procent 50. Połowę. Znaczy, że miała z czego zamontować np. kamery i wandali policji na tacy wyłożyć. Chyba, że cała ta sprawa z wandalami to bujda na resorach, a biletomaty to technika nie najlepsza i nie najlepiej serwisowana.

Natomiast pomysł miasta – wyrzucenie Mennicy, czyli nie przedłużenie z nią umowy – może kupić tylko ktoś, kto nie zna umowy z ową spółką. Jest w niej drobny, acz ważny szczegół. Każdy biletomat, a więc także te 800 w autobusach i tramwajach, z którymi najczęściej kłopotów nie ma, jest własnością Mennicy. Czyli miasto ich wyrzuci, a oni zwiną zabawki i tyle było automatów do sprzedaży biletów.
A może ważne jest podpisanie umowy z firmą odpowiedzialną za działanie tych maszyn, w której znajdzie się zapis o karach, jeśli one nie działają? Hmm – może. U nas o tym nie pomyśleli. Może im się uda za rok, kiedy kończy się umowa z Mennicą.

To jak z tym rozwiązaniem problemu? Wprowadzić technoterror i wymagać od każdego, żeby miał konto z kartą? Czyli dyskryminować takich, co ich nie mają (a jeszcze są tacy), czy położyć od razu projekt z biletomatami? Który z pomysłów jest lepszy? A może jednak pomyśleć w umowie o jakichś karach za zepsute biletomaty co zmusi dojącą nas niemiłosiernie Mennicę do zamontowania kamer – skoro to wandale niszczą sprzęt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz