środa, 19 grudnia 2012

Dutkiewicz w szaliku Śląska, czyli miasto chce zostać jedynym właścicielem klubu

Rafał Dutkiewicz ostatecznie postawił na kibiców. Zamierza „w kulturalny sposób rozwiązać współpracę” z Solorzem i samodzielnie finansować Śląsk. „Stać nas na to, aby samodzielnie utrzymywać Śląsk” – przekonuje Andrzeja prezydent Wrocławia, przy okazji wyrysowując jasną linię podziału politycznego. Ciekaw jestem, czy magistrat oficjalnie nakaże swoim ludziom chodzić w szalikach, bo jego przeciwnicy będą musieli stanąć po drugiej stronie. I coś mi się wydaje, że niewielu się na to zdecyduje.

Dla tych, co nie czytali krótki brief. Rafał Dutkiewicz wyznał koledze Andrzejowi: „między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem, ewentualnie na początku stycznia zamierzam spotkać się z panem Solorzem, aby w kulturalny sposób rozwiązać naszą współpracę. Skoro tylko my płacimy na Śląsk, musimy mieć pełnię możliwości działania w tym klubie” a potem dodał - „nie pozwolimy na to, by klub, który wywalczył mistrzostwo Polski, gwałtownie obniżył loty. Stać nas na to, aby go samodzielnie utrzymywać” (oto link do tekstu).
Oczywiście, poszło o kasę. Klub dostał od miasta około 5 milionów za promocję Wrocławia, następnie kolejne 12 milionów, z którego połowę miał oddać Solorz, a jesienią miasto dołożyło 2 miliony, z których spłacono Ryszarda Tarasiewicza. A biznesmen co? Biznesmen chce jeszcze od władz miasta zwrotu 20 milionów złotych, które wydała na wykopy pod galerię handlową.

Z politycznego punktu widzenia swoim przeciwnikom Dutkiewicz krzyknął: „szach”. I PO, i PiS z kibicami raczej wojenki prowadzić nie będą. Nie spodziewam się, że będą krzyczeć: to błąd. Jacyś lewicowcy, ludzie kultury, czy może jeszcze TUMW zakrzyknie „to bzdura, że nas stać”, ale przecież to żadna opozycja. Lewica we Wrocławiu to fikcja, ludzi kultury nikt nie traktuje poważnie, a TUMW czy inne NGO'sy i tak w wyborach startować nie będą. Politycznie zatem prezydent – o ile mu się uda dopiąć swego – na tej decyzji wygra.

Zupełnie inaczej wygląda sprawa sensowności tego rozwiązania. We wrześniu apelowałem do władz miasta, żeby pozbyły się udziałów w klubie, bo wyraźnie nie ma tam nikogo, kto wiedziałby jak nim zarządzać. Jak zatrzymać wartościowych zawodników. Jak zachęcić ludzi do kupowania biletów. Jak poradzić sobie z kłopotami z klubie inaczej niż wyrzucając autora sukcesów, przeciwko któremu zaczęli grać piłkarze. Ani skąd wziąć na klub pieniądze. Teraz rozwiązało się przynajmniej to ostatnie. Będzie trochę podwyżek dla mieszkańców (a trochę już jest), coś się przytnie, parę inwestycji jak np. łącznik Góralskiej z Robotniczą przełoży na znacznie później – i jakoś to będzie.

Tylko czy o to chodziło? Słuchałem i czytałem ostatnio wywiadów z zarządcą stadionu w Kolonii. Gazecie opowiadał, że trzeba pokochać stadion albo trzeba go będzie rozebrać. W radiu zauważył, że klub traktuje kibiców „jak kury”, utrudniając jak tylko się da kupowanie biletów.
Faktem jest, że poza najwierniejszymi kibicami wrocławianie traktują stadion jak wrzód, do którego non stop trzeba dorzucać kolejne miliony złotych. Teraz do tego dodamy Śląsk. Jeśli popatrzymy z tej perspektywy, okaże się, że przeciwnikom politycznym Dutkiewicz dał szacha, ale stworzył sobie jeszcze większy problem z mieszkańcami. Czy jest jeszcze w stanie przekonać tę milczącą większość, że wyrzucanie kolejnej kasy na stadion i klub to dobry pomysł?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz