piątek, 11 stycznia 2013

Langsam, langsam to motto naszych remontów

Świetna informacja. Nasi dzielni urzędnicy doprowadzili sprawę do końca – na rondzie Reagana znów działają elektroniczne tablice. I zabrało im to tylko pół roku! W porównaniu do zapadniętej kostki na Strzegomskiej to „tylko” pół roku – tam naprawiają od roku i dalej im się nie udało. Z drugiej strony zwrotnicę dla superszybkiego Tramwaju Plus naprawili w dwa miesiące, więc da się szybciej. Ba – da się nawet w 72 godziny. Trzeba tylko chcieć.

Mnie byłoby wstyd. Zaś gdybym był politykiem, kopałbym odpowiedzialnych za to w tyłek co dwa dni. Najnowocześniejszy węzeł przesiadkowy Wrocławia – rondo Reagana. Codziennie przewijają się przez niego tysiące pasażerów. Było nie było – wyborców. Niby normalne, że wszystko powinno działać, prawda? A jak się zepsuje – to trzeba wszystko szybko naprawić.

Tylko nie u nas. We wrześniu pisałem, że elektroniczne tablice na na nie działają, bo zalała je woda. A zalała je ponad miesiąc wcześniej. Czekałem ile czasu zabierze naprawa, ale prawie pół roku się nie spodziewałem. Na szczęście dziś już wiem - naprawili.



Potem jednak zacząłem się zastanawiać, czemu ja się dziwię? W tym samym wrześniu przecież pisałem, że zwrotnica na trasie Tramwaju Plus na skrzyżowaniu Legnickiej, Millenijnej, Lotniczej i Na Ostatnim Groszu, została naprawiona po ponad dwóch miesiącach. Choć standard jest u nas taki, że zepsute automatyczne zwrotnice powinny być naprawiane w ciągu 72 godzin. Ale jak widać, teoria różni się zasadniczo od praktyki.

Niby drobiazg, ale superszybki Tramwaj Plus, nie mógł przez to wejść w warp – zamiast płynnie pokonywać trasę, musiał zatrzymywać się przed krzyżówką, by motorniczy ręcznie przestawił tory. Wszystko przez to, że urzędnicy nie mogli dogadać się, kto ma zapłacić za naprawę.



Nade wszystko podoba mi się przykład ze Strzegomskiej. Miał być tramwaj, ale ja wiadomo, urzędnicy tramwajów nie lubią, więc zrobili buspas. Cudownie miało być, ślicznie miały mknąc już teraz autobusy. Nie mkną. Malo tego – spartolili podbudowę i kostka na przystankach się zapada. W marcu obiecywali: „zaraz tu już nakażemy wykonawcy, poprawi i będzie pan zadowolony”. I co? Jajco.



Co jest z tymi remontami we Wrocławiu? Ktoś to wie, dlaczego u nas się po prostu nie lubi naprawiać? Czy to przekracza ludzkie umiejętności? – naprawić jak się coś zepsuje? A może chodzi o coś innego? Może nie kole to w oczy tych, których właśnie powinno oblewać to rumieńcem wstydu? Może jednak jest tak, że we Wrocławiu naprawy robi się bardzo wolno i byle jak, dlatego że żaden wyborca nie zwraca na to uwagi. Może bylejakość w naszym mieście wystarcza?

1 komentarz:

  1. Ale to wszystko da się logicznie wytłumaczyć, np. tym, że... jest jeden wielki burdel.
    Co do zwrotnicy, to warto dodać, że w tym samym czasie to samo było ze zwrotnicą na środku Kozanowa - tak samo uszkodzona i motorniczy przez około dwa miesiące przestawiał ją ręcznie.
    A co do tablic, to przede wszystkim doszło do zmian, których przeciętny pasażer nie zauważy. Wcześniej korzystały z Tetry, która podobno przy takiej liczbie pojazdów po prostu nie wyrabia. Teraz podpięli je do ITS-u. Słyszałem zresztą, że to już nawet nie są te same - tzn. naprawione - tablice, tylko nowe, a tamte zostaną zainstalowane na innych przystankach. Poza tym pasażerowie nie powinni mieć prawa się uskarżać na tymczasowy brak tablic, bo przecież wciąż nie jest to prawidłowo świadczona usługa, tylko "Test systemu". Gdy przestaną wyświetlać u dołu ten komunikat, wtedy dopiero będzie można się burzyć ;)

    OdpowiedzUsuń