wtorek, 2 października 2012

Kij się znajdzie... czyli dlaczego wojenka o stadion akurat teraz

Był Janicki, nie ma Janickiego – czyli za klęskę pt. "stadion miejski przy al. Śląskiej" ktoś musiał zapłacić. A „daleki krewny królika” już nie mógł być winny kolejnym porażkom finansowym i nietrafionym decyzjom. Fakty wszyscy już znamy. Zastanówmy się dlaczego akurat Michał J. I dlaczego akurat teraz.

Na początek jednak coś, na co koledzy moi uwagi jeszcze nie zwrócili. Klucz w tej całej wojnie urzędu z Dynamiconem to wpływy z biletów. Bo o to tu chodzi, nieprawdaż? To właśnie to kryje się pod powodem pozwu, jakie miasto chce złożyć przeciw spółce – koszty rozliczenia imprez na stadionie (Queen plus Polish Champions) są znane. Dynamicon wystawał faktury za konkretne wydatki (gaże artystów, ochrona itp.) i miasto je płaciło (konkretnie spółka Wro2012, ale to właściwie miasto). To, o co się biją, to wpływy z biletów.
Miasto twierdzi, że nie dostało przelewów. Prezes Dynamicionu – że zostały one rozliczone tzw. kompensatą. Czyli w zamian za zaległości miasta wobec prywatnej firmy.
Kto ma rację? Jutro mają się pojawić dokumenty – więc będziemy wiedzieć jutro

Co jest dla mnie ciekawsze to to, dlaczego głowę stracił Janicki oraz dlaczego teraz.
Zacznijmy od pierwszego. Michał Janicki nie był wybitnym zarządcą. Drzymała i Solorz w Śląsku, umowa z SMG, nadzór nad Maxem Boeglem, który do tej pory nie skończył budowy stadionu – wreszcie zmiana umowy z SMG (po czasie okazuje się iż miałem rację – to szczyt frajerstwa) i kolejne deficytowe imprezy.
Ale to nie wszystko. Janicki, jak to się mówi, „miał prasę”. Pisano o nim, że młody. Zdolny. Że może być nawet kandydatem na następcę Dutkiewicza. Musiał mieć w urzędzie więcej wrogów niż wszystkie pismaki razem wzięte.
Był na wylocie od dawna – teraz tylko przyszło zrealizować czek.

Pytanie dlaczego teraz jest dużo prostsze. Poinformował nas o tym na briefingu sam prezydent Wrocławia – wyliczył, że strata za dwie duże imprezy na stadionie powinna wynosić nie 14 ale 10 milionów złotych. Czy to duża kasa? 14 to dwa tramwaje skody. Niby niewiele. Z drugiej strony tyle brakuje na budowę łącznika Robotniczej ze Szpitalną za Dworcem Świebodzkim.
Mnie najbardziej bawi, że to w tym roku zrobił Michał Janicki (na zlecenie swojego szefa i przy udziale Roberta Piertyszyna, prezesa spółki Wrocław 2012) „porządek” z amerykańskim krwiopijcą, firmą SMG. Najpierw miała być „zbawcą”, ściągać do nas gwiazdy i w ogóle cudnie. Potem okazało się, że bierze kupę kasy – a w kryzysie to już nie tak łatwo komuś dawać miliony za pomysły w stylu „ściągnijmy DJ Bobo” (a był taki).
Tyle, że SMG zaproponowało miastu – weźmiemy w zarząd stadion. Pokryjemy koszty utrzymania, sami będziemy robić imprezy – a w zamian miasto dostanie kasę. Był to wprawdzie, z tego co pamiętam, niecały milion złotych, ale nie 10 (lub 14) baniek strat na dwóch imprezach! Że już o kosztach działania spółki Wrocław 2012 nie wspomnę (jakieś 5 mln rocznie). Czy to jest drugie dno „afery” z Michałem Janickim?

2 komentarze:

  1. Jakie SMG? Jaka kasa miastu? To miasto miało dorzucać SMG siedem milionów:
    http://www.wroclaw2011.pl/2010/09/wrocawscy-durnie.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to prawda. Początkowo miasto płaciło SMG sporą kasę. Jednak kiedy negocjowano zmianę tej umowy na początku 2012 roku SMG zaproponowało, że chce wydzierżawić stadion i płacić za to miastu. Negocjatorzy UM nie byli zainteresowani

    OdpowiedzUsuń