W magistracie mają dość tego, że przez ostatnie kilka lat jedyną autentyczną opozycją wobec niego były wrocławskie media. To dziennikarze jako jedyni kwestionowali piękny obraz najbardziej dynamicznego miasta w Polsce, które po pierwszych czterech latach rządów Dutkiewicza dostało czkawki i zostało dogonione przez inne duże miasta Polski. Oficjalną wojnę urząd już wypowiedział podczas procesu Janicki vs. Dutkiewicz, który chciał utajnić. Teraz media chce zastąpić swoją oficjalną stroną.
Dokładnie w poniedziałek ukazał się mój
tekst – sorry, wiem, że to niezbyt koszerne pisać na blogu o własnych tekstach, ale muszę o nim wspomnieć ze względu na osobę profesora Wiesława Godzica, najbardziej znanego w tej chwili medioznawcy w kraju. Poprosiłem go, by skomentował dla mnie wywiad z wiceprezydentem Maciejem Blujem, który ukazał się na wroclaw.pl – oficjalnej stronie urzędu. Padły słowa: „propaganda w stylu poprzedniego ustroju” oraz „myślałem, że to się w Polsce już nie zdarza”.
Dla magistratu ich wewnętrzne wytłumaczenie brzmi dokładnie odwrotnie: tak robią wszyscy. Burmistrzowie albo zakładają własne gazetki, albo życie tych powiatowych zależy od reklam z urzędu, więc piszą to, co władza chce. Albo unikają pisania o rzeczach niewygodnych. To nie jest regułą, ale rzeczywiście się zdarza.
Tyle, że Wrocław to nie Polska powiatowa, a tu mamy do czynienia z portalem miejskim. Utrzymywanym wprost z podatków.
Zresztą wywiad na stronie magistratu to tylko niewielki krok w całej lawinie działań, które teraz wychodzą na światło dzienne.
Oficjalnym wypowiedzeniem wojny był wniosek o utajnienie procesu Janicki vs. Dutkiewicz, a dokładnie tłumaczenie go frazą: „bo media niewłaściwie by go relacjonowały i mógłby ucierpieć wizerunek prezydenta”. Niewłaściwie czytaj: „inaczej niż chcemy”.
Dodam do tego utajnienie badań przeprowadzonych na zlecenie UM, które ukazały się na stronie urzędu, a które trafiły do większości mediów. Badań, w których jawne jest wszystko poza: pytaniami, możliwymi odpowiedziami i szczegółowym rozkładem większości odpowiedzi. Czyli wszystkim, do czego można by się przyczepić. Inaczej: ja
wiedziałbym, gdzie znaleźć 2 tys. ludzi zadowolonych z komunikacji. Poza Psim Polem, południem Gądowa i Tarnogajem. Na przykład wzdłuż Legnickiej. Czy tak było? Nie wiem – bo badania są tajne. Jawne są tylko ich pozytywne wyniki.
To co obserwujemy dziś to skutek kilku lat działania i planowania. Stroną urzędu zajmują się dziś ściągani latami profesjonaliści. Wiedzą, jak to robić – i nie są w tym źli. To fachowcy. Urząd zaczął ich ściągać w czasach, gdy Rafał Dutkiewicz miał wszystko: sondaże, pełną władzę w UM i szeroką koalicję w radzie. Tylko mediom się coś nie podobało. Rozwiązanie było proste – wymyślić własne medium i skutecznie je wypromować (np. poprzez ograniczenie dostępu do informacji).
Na koniec wrócę do tego wywiadu, żeby podkreślić, co jest w tym, co się dzieje groźnego. ”Wystarczy spojrzeć na ten wywiad, by zobaczyć, że nie ma w nim żadnych niewygodnych pytań. To monolog rozpisany na dialog” - zauważa prof. Godzic. Właśnie o to chodzi. Żadnych niewygodnych pytań. Żadnej kontroli.
Lubię rozmawiać ze sobą, bo moja racja jest mojsza. Kiedy spytałem w urzędzie, dlaczego tak robią, dostałem odpowiedź, którą da się zamknąć w słowach: „bo możemy”. To prawda. Nie zabrania tego prawo. Mógłby zabronić wyborca, pokazując czerwoną kartkę. A skoro – co już udowadniałem – wrocławianie zasługują na Rafała Dutkiewicza i jego ekipę, to kto im zabroni robić, co chcą?