środa, 27 lutego 2013

Jaki ma sens dyskusja o logo ESK, skoro jej nam nie potrzeba?

Nie ma dla mnie znaczenia jakie logo ma ESK, bo sama impreza nie ma sensu. Gdyby ktokolwiek na poważnie chciał walczyć ze zjawiskiem samowykluczenia z kultury i chciał ściągnąć na film lub spektakl takich, których na kino i teatr stać, ale do tych obiektów nie chodzą, zrobiłby badania, znalazł przyczyny i je wyeliminował. A nie stawiał szklane domy. Po co my rozmawiamy o logo imprezy, która nie ma sensu?



Odbyłem ostatnio niezwykle interesującą rozmowę z panią Ewą, Ewą, która kulturę rozumie i się na niej zna. Ja nie znam, nie rozumiem i – z wyjątkiem książek i muzyki – omijam szerokim łukiem (co jest ważne w kontekście tego, o czym poniżej). Rozmawialiśmy o tym jak bardzo nijakie jest nowe logo ESK i jak nam strasznie wmawiają, że ma tyle tej treści, że nie wiadomo, gdzie się ta treść mieści. Rozmowę zakończyłem stwierdzeniem, że przynajmniej jestem przeciw ESK we Wrocławiu, więc mnie to mniej denerwuje.

ESK nie podoba mi się od samego początku. Jeszcze zanim złożyliśmy aplikację starałem się jak mogłem znaleźć odpowiedź: po diabła nam to ESK. Trzy razy powtarzałem to pytanie podczas debaty na Łokietka 5 aż w końcu ówczesny szef tegoż projektu, prof. Adam Chmielewski, odpowiedział: „Jedynie 5 proc wrocławian korzysta z oferty kulturalnej. Starsi ludzie, niepełnosprawni, a nawet młodzi, którzy sami się wykluczają z tej dziedziny, na spektakle czy do muzeów nie chodzą. I z tym chcemy sobie poradzić”.

Od tego czasu (maj 2010) sporo wody w Odrze upłynęło. I wiemy już znacznie więcej. Za całe to ESK zapłacimy 314,5 mln zł (według jednej wypowiedzi Dutkiewicza), albo 260 mln zł (wypowiedź dyrektora Maja) albo 300 mln zł (kolejna wypowiedź Dutkiewicza) albo ponad 300 mln zł (jeszcze jedno źródło).
Za te skrupulatnie wyliczone pieniądze będzie się dużo działo. Zamiast Przeglądu Piosenki Aktorskiej będzie Europejska Stolica Piosenki Aktorskiej, a Brave Festiwal zastąpi Europejski Brave Festiwal. Będą też Europejski Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty czy Olimpiada Literacka, czyli zjazd bibliotekarzy. Urzędnicy dodają także budowę Narodowego Forum Muzyki, rozbudowę siedziby Teatru Capitol oraz szklany domek przy kamieniczce Jaś (na zdjęciu). Jeśli nazwy wydają się komuś znajome – to prawda. Są znajome. To te same odgrzewane kotlety. Rafał Dutkiewicz chciałby nas przekonać, że WUWA 2 to nowy pomysł. Szkoda, że ja o nim słyszałem ponad 5 lat temu.

Żeby było jeszcze śmieszniej w tym samym maju 2010 bardzo mądry człowiek, Mirek Połyniak, ekspert z dziedziny e-marketingu i strategii marketingowych, powiedział już Chmielewskiemu, jak się osiąga takie cele jak walka z samowykluczeniem: pracą organiczną. Bez fajerwerków. Mirek proponował „prowadzenie lokalnych akcji edukacyjnych oraz organizacja dla wrocławian bezpłatnych wydarzeń kulturalnych ze szczególnym akcentem na zaangażowanie lokalnych artystów.” Albo można zrobić tak jak zrobiłby naukowiec – badania, które odpowiedzą dlaczego takie zjawisko istnieje – a na ich postawie wprowadzenie rozwiązań. Choć może nie jest to najlepszy pomysł, bo już raz u nas zamawiano badania ruchu – i na jej podstawie nie zmieniono dokładnie nic (przynajmniej ja o tym nie słyszałem).

Nie będę udawał, że wiem jak się namawia ludzi do chodzenia do kina czy teatru. Jestem jednak pewny dwóch rzeczy. Po pierwsze, jednego samowykluczonego – mnie – nie przekona dodanie przedrostka „europejski” do każdej imprezy. Ani szklany domek. Ani kompletnie moim zdaniem niepotrzebne Narodowe Forum Muzyki. I po drugie, jestem pewny, że nie tylko mnie to nie oderwie od książki.

4 komentarze:

  1. pomijając ESK, chciałam nawiązać do wykluczenia kulturalnego i promowania wydarzeń.

    mam wrażenie, że wiele osób nie chodzi na spektakle, do muzeów, czy na wystawy, bo kojarzą im się z nudą i wysokimi cenami. i w niektórych miejscach faktycznie tak jest, ale istnieje we Wrocławiu multum miejsc, gdzie odbywają się świetne eventy, w których koszt uczestnictwa jest albo darmowy, albo nie przekracza 10 złotych. tylko to zwykle są niewielkie inicjatywy, kameralne, o których nie piszą media "bo to się nie klika" i "bo ludzi nie zainteresuje". ok, coś w tym jest, ale z drugiej strony - jak ma to ludzi zainteresować, skoro mało kto o tym informuje? a jeśli już, to nie siląc się na nic więcej poza wrzuceniem suchej zajawki?

    (tu pokłony dla facebooka, o wielu genialnych inicjatywach w życiu bym się nie dowiedziała, bo lokalne media o nich nie informują)

    przykład: byłam ostatnio na premierze AdSpectatores, spektakl multimedialny, ciekawa fabuła. cena biletu: 10 zł. informacja o spektaklu pojawiła się w kilku portalach, ale recenzję znalazłam tylko w serwisie o teatrze. na terazwroclaw.pl sama napisałam drugą. umówmy się: ludzi interesują opinie, czy coś jest fajne, czy nie, czy warto się wybrać? zajawka eventu nie odpowiada na takie pytania.

    drugi przykład: chociażby to: https://www.facebook.com/events/162686787215471/?ref=ts&fref=ts
    darmowe wydarzenie, ale kiepsko sprzedane. media mogłyby je nagłośnić dużo lepiej, zajawić w ciekawy sposób.

    w erze facebooka głupie wrzucenie czegoś na fanpage, nawet bez publikowania w serwisie, to pestka, ale pokaż mi, który wrocławski serwis informacyjny tak robi? najbardziej podoba mi się chyba dział kulturalny Gazety, tam można znaleźć recenzje, chociaż też nie informują o niszowych inicjatywach. Wrocławska podobnie. na MM jest bałagan i masa spamu w dziale "Dzieje się". na tuWroclaw też jest wybiórczo i w dużej mierze tylko o wydarzeniach, nad którymi mają patronat. nie wiem, jak tam sytuacja w Fakcie;)

    mamy już teraz bogate kulturalne zaplecze, które można i warto promować. duże i znane imprezy są ważne, fajnie, że miasto się na nich skupia, ale w dużej mierze od dziennikarzy zależy, na ile ludzie będą wykluczeni kulturowo. bo jest gdzie iść, można dużo zobaczyć. tylko trzeba z tym dotrzeć do ludzi w zachęcający sposób. może to jest jeden ze sposobów?

    Bart, książki są super, ale wybierz się czasem do jakiegoś niszowego teatru (bilety za 8-10 zł), zobacz jak może być ciekawie i niesztampowo. pójdź na projekcję jakiegoś filmu, którego nie uświadczysz w kinach, tylko w klubach, pubach czy kawiarniach. służę pomocą :) chociaż wiem, że jest takich inicjatyw dużo więcej, a ja o połowie nie mam niestety pojęcia (brakuje mi też umiejętności wydłużania doby ;)).

    PS. nie pisałabym tak, gdybym sama nie przeszła od etapu "nie opublikuję informacji, bo nuda" do "hej, dajmy szansę, czemu nie". zmieniłam swoje patrzenie na wrocławską kulturę z perspektywy dziennikarza na odbiorcę, który chciałby poudzielać się trochę w tym mieście.

    PS2. sorry za komentarz dłuższy niż notka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Beata - po pierwsze, dzięki (długość komentarza mnie nie przeraża).
    Po drugie, ja nie mam pojęcia dlaczego ludzie nie chodzą na imprezy kulturalne. U mnie to nie wynika z braku wiedzy - mam na zakładzie wariata, który ma to wszystko obcykane, i jeszcze parę osób, które też się po takich wydarzeniach szlajają. Tyle, że bogactwo oferty od książki mnie nie oderwie. Ja nawet na kino decyduję się tylko, gdy moja ukochana ma taki pomysł, iż ma ochotę pójść ze mną akurat - bo mnie w zupełności wystarcza świadomość, iż najlepsze filmy w ciągu roku od premiery obejrzę sobie w telewizji (nie - nie ściągam, bo mi się nie chce).
    Być może brak dobrej informacji to jest jeden z powodów, dla których samowykluczenie się pogłębia. Ja mam swoje cztery powody, dla których dziękuję za uczestnictwo:
    1. przy mojej pracy wybiera się to, co można robić po niej - i ja wolę się ruszać niż zwiedzać
    2. ludzie, których nie znam, to ostatnie co sprawi, że odpocznę po pracy
    3. z rowerem się nie wybiorę na większość imprez (bo mi się nie chce przebierać), a KZ po 18 u nas wysiada, a mnie się nie chce denerwować ani wydawać na taksówki,
    4. ja naprawdę lubię książki i mam dobrą muzykę na słuchawkach ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. przekonywać kogoś takiego jak Bartek do udziału w kulturze to trochę walka z wiatrakami. jeśli ktoś nie widzi (a w zasadzie słyszy) różnicy pomiędzy słuchaniem muzyki w domu a na koncercie, jeśli męczy go towarzystwo ludzi, jeśli wyszukuje na siłę powody, które przeszkadzają w wyjściu z domu (ja na większość imprez jeżdżę rowerem) to szanse nawet najlepiej zakrojonej akcji promowania kultury są niewielkie:)

    przy okazji dyskusji o logo - dla tych, którzy jednak upatrują w ESK pewną szansę dla miasta (przykłady ESK m.in. w Glasgow, Lille czy Rotterdamie pokazują, że jeśli dobrze się ją wykorzysta to można dużo na tym wygrać) - zapraszam do przyłączenia się do protestu na www.facebook.com/esk2016.nowelogo

    OdpowiedzUsuń
  4. to nie ja sobie wyznaczyłem cel przekonania takich jak ja do udziału w kulturze...

    OdpowiedzUsuń