środa, 13 lutego 2013

Zanim powalczymy o miliardy rozliczmy tych, co zmarnowali poprzednie

Na tramwaje w ostatnich paru latach wydaliśmy 750 milionów złotych, a wciąż są najwolniejsze w Polsce. Na budowę dróg grubo ponad 5 miliardów złotych – a korki mamy największe w kraju. Kiedy znając te dwa fakty czytam: „wrocławskiej komunikacji miejskiej nie naprawimy bez solidnego zastrzyku funduszy unijnych” zastanawiam się gdzie się obudziłem? W realiach, w których logika zamyka się w myśleniu: skoro ktoś zmarnował miliardy – dajmy mu następne, a tym razem się uda? A może zamiast batalii o miliardy rozliczylibyśmy najpierw tych, którzy nie potrafią dobrze wydać poprzednich?



Strasznie trudno prowadzić mi polemikę z Mikołajem Chrzanem, bo po pierwsze, nie miałem przyjemności go poznać, po drugie nie on tu jest źródłem problemów, a po trzecie – widać, że chce dobrze. Jednak swoim tekstem przyczynia się do sankcjonowania braku planowania, braku nadzoru i braku logiki w zarządzaniu wrocławską komunikacją.

Po kolei jednak:
1. W ciągu ostatnich lat Wrocław wydał miliardy złotych na komunikację. Sam urząd w zeszłym roku twierdził, że dwa – jest to co najmniej dwukrotnie przesadzona kwota, co już udowadniałem, ale nie o to chodzi. Chodzi o efekty. A tych nie ma. Tramwaje mamy najwolniejsze w Polsce pomimo wydatków.

2. Sama obwodnica autostradowa kosztowała ponad 4 miliardy złotych. Z punktu widzenia miejskich urzędników to było jak dar niebios – ktoś tę kasę znalazł, drogę wybudował i z hasłem: „macie – wykorzystajcie to” urzędnikom zostawił. Efekt? Trzy lata temu najbardziej zakorkowanym miastem w Polsce była Warszawa. Teraz jest Wrocław.

3. Magistrat, o o czym pisałem i ja i Magda Nogaj (zachęcam do zapoznania się z polemiką z nią Pawła Czumy link tutaj) i wielu innych – nawet te pomysły, które mogłyby być dobre – są u nas ograniczane do minimum. Przykład: ITS, który decyzją urzędników – i nikogo innego – będzie przyspieszał jedynie 6 linii tramwajowych (trzy z Plusami oraz 6,7 i 11). Zamiast komentarza mojego zacytuję eksperta chętnie przywoływanego przez magistrat – jak mu to pasuje - doktora Maciej Kruszyna z Politechniki Wrocławskiej o tym dlaczego TPlus nie działa a ITS tego nie zmieni: „Projekt Tramwaju Plus dotyczy przecież jedynie trzech linii, a pasażerowie jeżdżą wszystkimi. Do tego ITS wciąż przyspiesza tramwaje tylko na jednym odcinku. W skali całego miasta ten projekt niewiele zmieni. Przyspieszyć trzeba wszystkie linie.”

4. W codziennym życiu dla pasażera ma mniejsze znaczenie czy jedzie jelczem, ikarusem czy mercedesem (o ile jest on sprawny – o czym później). Ważne jest żeby przyjechał na czas i szybko dotarł na miejsce. Supernowoczesny autobus marki LeXUS Turbo Super z wanną z hydromasażem dla każdego pasażera we Wrocławiu nie przeniesie komunikacji w XXI wiek. Bo stałby w korkach tak samo jak stary jelcz. Zaś przykład Zurycha, po którym praktycznie wszystkie jeżdżące tramwaje są stare (choć mają nowoczesne autobusy i trolejbusy) – ale robią to szybko i sprawnie – pokazuje, że kupienie nowych autobusów, tramwajów itd. nie pomoże. Zwłaszcza, że problem mamy ze stanem technicznym istniejących (i trudno się dziwić jeśli MPK zwalnia mechaników).

5. W ciągu ostatnich dwóch lat zaczęło wychodzić na wierzch to, co boli najbardziej – fakt, że inwestycje i remonty robione przez magistrat nie wytrzymają tyle co niemieckie. Ba – nie wytrzymają nawet tyle co Gierkowskie. Na Podwalu już drugi raz zamiast wymienić tory na nowe tylko się je wyklepuje. Kłopoty z kostką na Grunwaldzkim i na Strzegomskiej każą się zastanawiać czy nie powinno być jakiegoś zakazu dla wrocławskich władz miasta by nie mogły używać materiału, który je przerasta. Aleja Piastów – robiona za Unijne pieniądze – sypie się po 5 latach od zakończenia remontu, a praktycznie nikt nią nie jeździ.

Ufff. Dość tej wyliczanki. Zróbmy krok dalej. Proponuje mi Mikołaj Chrzan wspólną walkę o unijne środki na komunikację. I zgoda – ale najpierw pytanie – jak to pogodzić z faktem rezygnacji z unijnych dotacji na budowę torowiska na Jagodno oraz Starogroblowej, Długiej i Popowickiej? To pierwsze może nie jest tak pilnie potrzebne, ale ta druga trasa – jedyna możliwa alternatywa dla Legnickiej – jest potrzeba od zaraz.

Na koniec mój własny przykład z podróży autobusami po Wrocławiu. Godzina 21, próba powrotu do domu z kina w centrum miasta. Zanim UM dostał unijne pieniądze na poprawę komunikacji szedłem sobie na autobus, który wiózł mnie do domu. Teraz – aby usprawnić moje życie i je poprawić za unijne pieniądze – mam tramwaj, którym pokonuję 2/3 drogi i „węzełek” przesiadkowy. Na który docieram bez kłopotów, staję przed tablicą elektroniczną pokazującą że z trzech linii, która mogłaby mnie zabrać do domu pierwsza będzie za 23 minuty, druga za 25 a trzecia za 29. I tak stojąc pod tą tablicą na lekkim mrozie, w padającym śniegu (idealne warunki do przesiadek) obok wiaty – bo pod nią wcisnąć się nie da – pomyślałem sobie, czy rzeczywiście chciałbym, aby ci sami ludzie nadal poprawiali moją – i moich sąsiadów z Gądowa oraz znajomych z Bartoszowic, Sępolna, Tarnogaju, Nowego Dworu czy Psiego Pola – komunikację.

2 komentarze:

  1. W pełni zgadzam się z diagnozą. Dlaczego jednak ten artykuł pojawia się na blogu a nie w którejkolwiek z wrocławskich gazet? Wraz ze zmianą naczelnego wrocławskiej Wyborczej wydawało się, że coś się zmieni, w końcu ktoś zacznie się krytyczniej przypatrywać działaniom Urzędu Miasta. Pojawiło się kilka krytycznych artykułów, nawet jakieś akcje wśród dojeżdżających KM, ale w sumie całość nie została pociągnięta dalej. Czuma powiedział, że jest dobrze i będzie jeszcze lepiej więc nie ma tematu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakuje mi nazwisk. Za wszystkimi chorymi decyzjami stoją ludzie i to konkretne osoby trzeba za to rozliczyć. Za rozkład Waldemar Baranowski - MPK, za częstotliwość - Marek Czuryło - WTR i aż do głowy.

    OdpowiedzUsuń