poniedziałek, 1 października 2012

Lepiej późno niż... czemu nikt nie zagrzmi?

3 miesiące, słownie trzy – tyle, a nawet dwa dni więcej, zabrało naszym dzielnym urzędnikom (liczę w tym i pracowników spółek oraz jednostek miejskich) naprawienie zwrotnicy na linii Tramwaju Plus. Tyle czasu tracili pasażerowie w tramwajach czekając aż motorniczy wysiądzie z szybkiego tramwaju, przestawi wajchę i ruszy dalej. Piszę o tym, choć i tak nikomu z was to pewnie nie robi, że wszyscy mają nas w...

Wesoły nam dzień dziś nastał... no dobra. Może nie dziś, ale bardzo wesoły. Aż się chce skakać z radości. To był piątek, ale ja ten dzień przespałem. Jechałem rano do pracy zbiorkomem (autobus plus tramwaj) i sprawdzałem, ale na skrzyżowaniu Legnicka, Millenijna, Lotnicza, Na Ostatnim Groszu motorniczy wciąż wychodził z kabiny i wajchę zwrotnicy ręcznie przestawiał.
Że to nie pierwsze i nie ostanie miejsce? Za mała sprawa na wpis na blogu? Nic bardziej mylnego. Rzeczona zwrotnica to nowoczesne cacko na trasie „szybkiego” Tramwaju Plus. Tego, co miał mknąć, być „nową jakością” i takie tam. Tyle, że 3 miesiące nie udało się jej naprawić chociaż – i to jest ważne – inne zwrotnice, na zwykłych liniach są naprawiane w 3 dni.

Tu jednak się nie dało. Najpierw wykonawca odmówił remontu gwarancyjnego, po uszkodzenie miało być od pioruna (w co niewielu wierzyło). Potem nie chciał tego ZDiUM na swój koszt zrobić, bo radni tak im obcięli pieniądze na bieżące utrzymanie torowisk iż każdej złotówki brak (pięć lat temu na dbanie o tory wydawaliśmy 5 milionów – teraz milion). Wreszcie jednak postanowił naprawić – i domagać się dodatkowych pieniędzy od urzędu.

Czemu zawracam głowę tym drobiazgiem? Bo z nich składa się całość. Bo po takich szczegółach można oceniać co jest dla kogo ważne. Przez trzy miesiące pasażer nie był najważniejszy dla nikogo. A szkoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz