Z przesłuchania Garcarza najbardziej uderzyło mnie, że w magistracie dyrektor departamentu nie ma bladego pojęcia czym zajmuje się podległy mu wydział (w tym przypadku nadzoru właścicielskiego). Nie przypominam sobie właściwie żadnego szczegółu, który by pamiętał dotyczącego tego, kto zdecydował o zmianie umowy z SMG, kto o wyborze takiej czy innej imprezy na stadionie. Nic. Nie wiem, nie znam się... a jak zwalniali Janickiego to miałem zapalenie płuc.
Co pamiętał dyrektor departamentu prezydenta? Spotkanie, na którym Dutkiewicz groził Janickiemu, że go wyleje jak Dynamicom nie przeleje spółce Wro2012 pieniędzy za imprezy na stadionie. Obecni byli (poza tą dwójką): Paweł Czuma i Marcin Garcarz. Wniosek, że grupa trzymająca władzę w UM składa się z obecnego i byłego rzecznika prasowego wydaje się nie być przesadzony.
Zwłaszcza jak się do tego doda, że Marcin Garcarz był konsultowany jakie imprezy robić na stadionie (Prezydent spytał mnie czy wrocławianom się to spodoba).
I jeszcze jeden kluczowy szczegół. Dla urzędników nie ma znaczenia, kto w papierach za co odpowiada. O tym decyduje bliżej nie określona „kultura korporacyjna”, którą Marcin Garcarz zna świetnie, ale już doradca ds. mediów Wojciech Król nie zna. Może więc dotyka ona jedynie ludzi na wyższych szczeblach?
Na koniec ulubiony smaczek – wniosek o utajnienie przebiegu procesu m.in. dlatego, że media poprzez przekaz mogłyby zaszkodzić wizerunkowi Rafała Dutkiewicza. Po pierwszym dniu wiem czego się prezydent bał. Miał rację – już wiemy jaki ma chaos w urzędzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz